Pamiętnik Rue~~
Hej! Jestem Rue, mam 11 lat i mieszkam w jedenastym dystrykcie. Będę tu opisywać moje wspomnienia, wrażenia, przygody, rozmowy i to co mi przyjdzie do głowy. Mam dwójkę przyjaciół. Przyjaciółka nazywa się Katherin ale wszyscy mówią na nią po prostu Kat. Przyjaciel nazywa się Bill a wszyscy mówią mu Billy. Kat mówi że bardzo ładnie śpiewam. Często siedzę na łące i nucę różne piosenki. Tak właśnie poznałyśmy się z Kat. Siedziałam na łące i nuciłam pod nosem jedną zwrotkę piosenki o ptakach które nazywają się Kosogłosy i usłyszałam szelest. Zaczęłam się rozglądać bo chciałam sprawdzić skąd dobiegał, ale nic nie zobaczyłam. Dałam sobie spokój i nuciłam dalej. Kosogłosy powtarzały melodię i przemieszczały się z drzewa na drzewo żeby być bliżej mnie. Nagle usłyszałam ciche westchnienie. To na pewno była dziewczyna! Ale skąd dobiegało to westchnienie? Na pewno nie z ziemi. Jak to możliwe że słyszałam westchnienie gdzieś nade mną? Rozglądam się i nic ani nikogo nie widzę. Czy ja to usłyszałam tylko w umyśle? Nie. Raczej nie. Coś zeskoczyło z drzewa! To jakaś dziewczyna, chyba w moim wieku. Wstaję i idę w jej kierunku. Ma ciemne włosy do łopatek, ładne zielone oczy i jest zbudowana mniej więcej jak ja. Patrzy się na mnie z ciekawością.
-Cześć, jestem Rue. – mówię i podaję jej rękę.
-Cz.. cześć. – patrzy na mnie a potem na moją dłoń.
-Jak masz na imię? – uśmiecham się do niej przyjaźnie.
-K.. Katherin.
-Mogę do Ciebie mówić Kat?
-Ch... chyba tak. – lekko się uśmiecha.
-Słuchałaś jak śpiewam?
-T.. tak. Masz ś.. śliczny głos.
-Dziękuję . – uśmiecham się jeszcze szerzej. – Może chciałabyś pośpiewać ze mną? Założę się że tez pięknie śpiewasz.
-Nie. Na pewno nie. – Nie jąka się! Chyba się trochę do mnie przekonała.
-Proszę. Zaśpiewaj choć jedną krótką piosenkę.
-No dobrze. – I w tym momencie zamarłam. Kat zaczęła śpiewać. Śpiewała tak pięknie że wszystkie ptaki ucichły aby jej posłuchać. Gdy skończyła śpiewać spytałam jej się – Kto Cię nauczył tak pięknie śpiewać?
-Mój wujek. Uciekł i mieszkał w dwunastce, ale zmarł w wybuchu w kopalni. Miał na nazwisko Everdeen.
-Acha. Współczuję. Ale śpiewasz pięknie. Masz jeszcze jakieś talenty?
-Umiem chodzić po drzewach.
-Łał! Nauczysz mnie?
-Mogę, ale nie dzisiaj. Ok.?
-Ok. – I tak poznałam moją najlepszą przyjaciółkę i nauczyłam się chodzić po drzewach.